Orange Parking – Lotnisko Kraków-Balice

Parking całodobowy
Transfer z/na lotnisko – Gratis!

Wenecja – miasto na każdą porę roku

Wenecja - miasto na każdą porę roku

O mieście na lagunie napisano tysiące stron, jest jednym z najczęściej wymienianych miejsc w przewodnikach poświęconych zarówno europejskim, jak i światowym atrakcjom. Wyprawa do Wenecji to jak podróż w czasie, warto ją odbyć chociaż raz w życiu; choć są i tacy, którzy, zauroczeni aurą tego miasta, przyjeżdżają do niego wielokrotnie. Warto więc na własnej skórze sprawdzić, za co kochamy Wenecję.

Podróż rozpoczynamy z krakowskiego Lotniska Balice, które oferuje regularne loty do Wenecji, także tanimi liniami lotniczymi. Można łatwo zaplanować zarówno krótki, jak i dłuższy pobyt w mieście na lagunie, a auto pozostawić na jednym z lotniskowych parkingów (np. najbliższym terminalom Orange Parkingu), które są wygodną alternatywą dla transportu publicznego.

Wenecja: atrakcje turystyczne i symbole miasta

Wenecję można poznawać na wiele różnych sposobów i każdy z nich będzie dobry, bo Wenecja jest cudownie wyrazistym miejscem, pełnym zróżnicowanych symboli. Pierwszym i najważniejszym jest Lew św. Marka. Zobaczymy go w całym mieście, z otwartą na znak pokoju lub zamkniętą na znak wojny księgą. Jest patronem Wenecji, ale i symbolem hegemonii Republiki Weneckiej na lądzie i morzu. Dlatego też emblematy, herby i reliefy z lwem wmurowane w fortyfikacje i mury miejskie zobaczymy w wielu uroczych starych miastach – począwszy od tych w Dalmacji, po wyspy greckie i Turcję.

Wenecja skrzydlatych lwów św. Marka, które być może kiedyś wyrwą się ze swych kamiennych siedzib i wzlecą nad Lagunę…

Innym pięknym symbolem miasta, istniejącym nieprzerwanie od zawsze, jest gondola – czarne serce Wenecji. Ale uwaga – podróż gondolą nie należy do najtańszych i kosztuje od ok. 60 euro za krótką przejażdżkę po kanałach miasta. Lepiej jest wybrać tramwaj wodny, czyli popularne vaporetto. Jeśli chcemy zobaczyć najsłynniejsze i pełne przepychu weneckie pałace z Ca’ d’Oro czyli Złotym Domem na czele, najlepiej wsiąść w vaporetto nr 2, którego trasa wiedzie przez cały Canal Grande. To niepowtarzalna okazja by zafundować sobie podróż w czasie, podziwiając style architektoniczne weneckich budowli od płomienistego gotyku poprzez renesansowe kamienice, na barokowych pałacach kończąc.

Na potrzeby turystów reaktywowano kolejny ważny symbol miasta – karnawał wenecki, kultywowany od XI wieku aż do zdobycia miasta przez Napoleona w 1797 roku, a wskrzeszony ponownie po prawie dwustu latach – dopiero w 1978 roku. Maski weneckie zobaczymy wszędzie – są popularną pamiątką do kupienia na każdym kroku i w zależności od materiału, z którego zostały wykonane (najdroższe są te z papier-mâché, ozdobione piórami, cekinami i malowanymi nutami), kosztują od kilkunastu do kilkuset euro.

Do maski otrzymujemy certyfikat, że nie jest podróbką i że została wykonana na miejscu w Wenecji.

Tu bije serce Wenecji

Jest w mieście na lagunie takie miejsce, którego nie sposób ominąć, a które Napoleon Bonaparte po wkroczeniu do miasta nazwał „najpiękniejszym salonem Europy”. To oczywiście Plac św. Marka – największa w Wenecji otwarta przestrzeń, znajdująca się zresztą poniżej poziomu morza i dlatego też często zalewana przez wody Adriatyku, gdy przychodzi tzw. acqua alta, czyli wysoka fala. Ale nawet tegoroczna wyjątkowo duża październikowa acqua alta nie zakłóciła rytmu miasta. Zarówno Wenecjanie, jak i turyści, odziani w kalosze, przesiadywali w kawiarniach, ze stoickim spokojem obserwując płynącą pod stolikami wodę.

Na Placu św. Marka podziwiamy dwie wspaniałe budowle: Bazylikę św. Marka (wstęp bezpłatny, ale jeśli chcemy zobaczyć słynny wysadzany drogimi kamieniami Ołtarz Pala d’Oro – musimy uiścić drobną opłatę 1 euro) i Pałac Dożów (wstęp 18 euro) – ośrodek władzy Republiki Weneckiej, ze wspaniałą bogato zdobioną fasadą lśniącą w słońcu wszystkimi odcieniami różu i złota, z pełnymi przepychu wnętrzami.

W cenie biletu zobaczymy także ciemne i wilgotne więzienia zwane pozzi (studnie), zbudowane z istryjskiego kamienia, w których przebywali nieszczęśnicy skazani przez Wielką Radę, To właśnie stąd uciekał, skazany za nieobyczajne zachowanie, słynny wenecki kochanek Casanova.

W sezonie, zarówno do Bazyliki, jak i do Pałacu Dożów, już od wczesnych godzin ustawiają się długie kolejki. Aby uniknąć tłumów, lepiej jest więc zamówić bilety przez Internet. Warto wejść do Muzeum San Marco (wstęp 5 euro), także po to, by oprócz wielu innych atrakcji, wspiąć się po kamiennych schodach na samą górę i z dachu Bazyliki (w towarzystwie słynnej kopii czterech rumaków z pozłacanego brązu, zrabowanych przez Wenecjan z Konstantynopola podczas czwartej wyprawy krzyżowej) podziwiać niezrównany widok na całą lagunę i miasto. Taras widokowy (cena biletu – 3 euro) to jedna z najlepszych miejscówek w Wenecji!

Później pozostaje już tylko czekać na zmierzch. Wenecja zmienia swoje oblicze wieczorem i ubrana w perły świateł lśni iluzjonistycznym blaskiem.

Jeszcze tylko chwila, a rozbuchana wyobraźnia podsunie nam obraz Casanovy odzianego w długą jedwabną pelerynę zwaną tabarro, w trójgraniastym kapeluszu i w masce, przemierzającego ulice Wenecji w poszukiwaniu nowych miłosnych podbojów. Jeśli akurat przechodzimy koło kościoła La Pieta, może nam się wydać, że słyszymy muzykę skrzypiec. To Antonio Vivaldi akompaniuje chórzystkom – utalentowanym dziewczynkom z istniejącego tu dawniej sierocińca. Nim stworzył swoje najważniejsze dzieła, był Vivaldi tylko skromnym nauczycielem muzyki w sierocińcu. Jednak nawet skomponowanie słynnych „Czterech Pór Roku” nie dało mu ani pieniędzy ani szczęścia. W odróżnieniu od Claudiego Monteverdi – innego sławnego i bogatego Wenecjanina – Antonio Vivaldi umarł w nędzy na obczyźnie i został pochowany w bezimiennym grobie…

Kiedy w końcu uda nam się wyjść na piazzettę, ujrzymy niezrównany widok: wspaniałą sylwetę kościoła Santa Maria Della Salute projektu i autorstwa Balthasare Longheny. Kościół jest najpiękniejszym podziękowaniem złożonym u stóp Matki Boskiej za uratowanie miasta z zarazy dżumy.

Poza utartymi szlakami

W Wenecji nic nie jest takie, jak się na pozór wydaje. Czas i przestrzeń płatają figle, to, co było bliskie, wydaje się dalekie, trudno trafić lub powrócić w to samo miejsce.

Wenecję definiuje organizacja przestrzeni lub też jej brak. Im dalej od Canal Grande, tym większy chaos – linie wąskich, często ślepych uliczek przecinają się pod różnymi kątami. Czegóż tu nie ma! Rugi, czyli uliczki sklepików i warsztatów; maleńkie księgarenki i warsztaty z przykurzonymi rycinami, przyborami do pisania, książkami sąsiadują z warsztatem szewskim, fryzjerskim, stolarskim. Jednak dzisiejsze rugi to tylko daleki pogłos tego, czym kiedyś żyło to miasto, kiedy mieszkali tu w większości Wenecjanie, a nie przyjezdni turyści. Ci ostatni chodzą głównie drogą zwaną fondamenta – czyli wzdłuż kanałów lub wybrukowaną calle, jednak i tak trudno się nie zgubić w tej plątaninie ulic. Dla prawdziwego miłośnika Wenecji zbawienne będzie właśnie zejście z ustalonej trasy. Wtedy wchodzi się w niezmąconą niczym ciszę, przerywaną jedynie miauczeniem kotów, które w głębokich zaułkach ulic brzmi jak kwilenie dziecka.

Warto zajrzeć do mniej uczęszczanych dzielnic Dorsoduro i Cannaregio, by podejrzeć toczące się tam leniwie życie. By razem z wenecjanami siąść na małym placyku z filiżanką wybornej caffe latte, kupić owoce wprost z łodzi, czyli z pływającego kanałami mobilnego sklepiku, czy też zjeść w małej lodziarni pyszne włoskie lody.

Tutaj wieczorem na klamkach domów wiszą torby wyładowane śmieciami, a pasma światła tylko na krótko rozsuwają zasłony długiego cienia rzucanego przez weneckie pałace.

Poza utartym szlakiem zajrzyjmy do weneckiego Arsenału znajdującego się w dzielnicy Castello (Arsenale di Venezia), między XII a XVI wiekiem największej stoczni świata, która na potrzeby morskiej potęgi Wenecji zatrudniała w szczytowym momencie nawet 16.000 szkutników, kowali i smolarzy. Arsenał był w stanie wyprodukować w ciągu dziesięciu dni aż 30 uzbrojonych galer, co nawet dzisiaj robi olbrzymie wrażenie. Dziś Arsenał jest okazjonalnie udostępniony do zwiedzania, działa przy nim muzeum, organizuje się tu wystawy i targi.

Wenecja inspiruje

Jeśli spacerujemy dostatecznie długo, Wenecja pokaże nam duszę i opowie swoją historię. A będzie to opowieść o trwaniu na przekór naturze – miasto nie ma przecież stałego „umocowania”. Jest trochę jak król Jan Bez Ziemi, bo jej fundamenty tworzy woda i miliony drewnianych pali podtrzymujących misterne konstrukcje pałaców, kościołów i mostów.

Być może przyjdzie moment, że tylko księżyc będzie się przechadzał po Moście Westchnień i po ołowianym dachu Pałacu Dożów, po którym kiedyś uciekał z więzienia Casanova. Gwiazdy oświetlać będą puste przestrzenie pałaców i odbijać się w kryształowych lustrach i żyrandolach z Murano, a cząstki kosmicznego pyłu, wirując nad laguną, przenikną przez koronki różowych marmurów i maswerkowe okna.

Wenecja uwieczniona na zawsze w cudownych wedutach (czyli pejzażach miejskich i panoramach miasta), uchwyconych wiernie przez malarzy Guardiego i Canaletta, to jak zapis obrazkowy tamtego życia, siedemnastowieczna fotografia w albumie wspomnień. Miasto w którym urodzili się, malowali i zostali pochowani wybitni Wenecjanie: Tycjan, Tiepolo, Tintoretto, bracia Guardi, Antonio Canal i Veronese…

Wenecja – pachnąca w zimie, wedle słów noblisty Josipa Brodskiego, zamarzniętymi wodorostami.

Brodski przyjeżdżał do Wenecji zawsze tylko w zimie, przez kilkanaście lat swojego życia. Wspomnienia o mieście na lagunie zawarł w książce „Znak wodny”, a kiedy zmarł na atak serca, to właśnie tu został pochowany – na San Michele – weneckiej wyspie umarłych. I jest trochę tak, jak to powiedział węgierski pisarz Sandor Marai, że Wenecja należy do dwóch światów: świata narodzin i świata śmierci.

Wenecja oglądana przez pisarza Lawrenca Durrela wyglądająca jak poszarpana cieniutka bibułka, na którą ktoś rozlał farby. Wenecja szaleństwa i zbrodni w prozie Jeanette Winterson i w końcu Wenecja Prousta, Ruskina i lorda Byrona. To miasto, które zna swoją wartość, a jeśli wskrzesza duchy, to po to, by utrzymać się na powierzchni – w sensie dosłownym i metaforycznym.

Jest tyle powodów, by zostać w Wenecji na dłużej, by wracać tu wiele razy o każdej porze roku!

Dla wielu z nas Wenecja nigdy nie stanie się martwym zbiorem artefaktów, bo czyż może być coś piękniejszego, niż stanąć na Placu św. Marka i po raz kolejny czuć to samo: wzruszenie i zachwyt ?

Wenecja: ciekawostki

Czy wiesz, że…

… Najtrudniejszą profesją w Wenecji jest praca listonosza. Numery budynków, uliczek, mostów i zaułków nie są przypisane do danej dzielnicy, ale do orientacji „góra-dół”, „prawo-lewo”, czyli coś znajduje się po prawej lub po lewej stronie strefy, której osią jest Plac św. Marka. Tak więc obok budynku pałacu nr 1000 może znajdować się kamienica z nr 400. Tu wszystko jest możliwe!

… Gondola wenecka składa się z 300 części zrobionych z 9 gatunków drewna. Na rufie znajduje się metalowy element zwany ferro. Jego górna część przypomina czapeczkę doży, a część dolną tworzy 6 klinów będących symbolem 6 dzielnic Wenecji.

… Wenecka maska z wydłużonym dziobem ptaka nawiązuje do historii Wenecji. Takie maski nosili lekarze opiekujący się chorymi na dżumę. Do wydłużonej części wkładano lekko podpalone wonne zioła, które miały zagłuszyć zapach wydzielany przez zarażonych.

… W Wenecji jest 400 mostów, ale tylko 3 z nich spinają obie części Canal Grande.

… Na Adriatyku powstał system wałów przeciwpowodziowych składający się z 79 wrót mających zatrzymać powódź w Wenecji. Inwestycja kosztowała prawie 6 mld i jak na razie nie zdaje egzaminu.

« Poprzedni wpis
Następny wpis »